środa, 16 września 2020

150 metrów od domu.

 "Szukaj mnie

Cierpliwie dzień po dniu

Staraj się podążać moim śladem

Szukaj mnie
Bo sama nie wiem już
Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę..."
Edyta Geppert



 150 metrów 

9 letnia Sylwia Iszczyłowicz wyszła z domu 26 listopada 1999 roku około godz. 16:45 przy ul. Wolności w Zabrzu z zamiarem udania się na spotkanie kółka oazowego. Tego dnia słońce zaszło bardzo szybko, bo już po godzinie 15:30, co oznacza, że dziewczynka trasę pokonywała po zmroku. Czemu szła sama? Kościół Św. Andrzeja w Zabrzu, gdzie odbywały się spotkania kółka znajduje się zaledwie 300 metrów od domu Sylwii. Okazało się jednak, że zajęcia zostały przeniesione do innej sali z powodu remontu. Prawdopodobnie, 9 latka nie mogła zlokalizować nowego miejsca spotkania, ponieważ oficjalnie nie dotarła na zgromadzenie członków kółka oazy. Około godziny 17.00 widziana była przy lodziarni w rejonie ulicy Piłsudskiego. O godz. 17.00 doszła do tunelu na ulicy Damrota. Później, minęła restaurację „Pod Kasztanami” i około godz. 18.00 weszła do kościoła, ale nie została na mszy. O godz. 18.30. pojawiła się w pobliżu filii biblioteki miejskiej, na ulicy Wolności 175. To zdarzenie zostało potwierdzone przez bibliotekarkę, która jako ostatnio widziała Sylwię, kobieta twierdzi, że 9 latka zmierzała w stronę domu. Miała do pokonania odległość 150 metrów!
Ślad po dziewczynce niestety zniknął bezpowrotnie...

Dziewczynka w dniu zaginięcia była ubrana w białą spódniczkę z włóczki, cienkie rajstopy, popielaty sweter do ud, z aplikacją kota z przodu. Puchową kurtkę do bioder w tym samy kolorze zapiętą na zatrzaski z uszkodzonym suwakiem, granatową czapkę z pomponem z boku oraz w buty trapery za kostkę, z popielatym futerkiem i białymi sznurówkami.

Poszukiwania, rozpacz.

Około godz. 19.00 mama dziewczynki- Ewa Iszczyłowicz zaczęła się niepokoić i ruszyła na poszukiwania. Objechała wszystkie przystanki autobusowe, okolice dworca autobusowego, markety,stacje benzynowe... i nic.
O godz. 22.30 Pani Ewa postanowiła zgłosić zaginięcie córki. Policjanci od razu przeszukali okolice – sprawdzono park przy ulicy Dubiela, cmentarze przy ulicy Wolności, rejon torowiska w kierunku Maciejowa. Z czasem krąg poszukiwań rozszerzył się. Rozmawiano z mieszkańcami Zabrza, kolegami ze szkoły dziewczynki... i nic.

Mamie Sylwii pomagali jej bracia. Jeździli swoimi samochodami po całym kraju, ufundowali nagrodę za informację o dziewczynce. Pewnego dnia w mieszkaniu odezwał się telefon. Ktoś wołał dziecinnym głosem: "Mamo, mamo, ratuj!" Policja jednak ustaliła, że to dzieci ze szkoły zrobiły okrutny kawał. Kiedy indziej ktoś zadzwonił i powiedział, że Sylwię widziano w klasztorze. Przeszukano wtedy wszystkie siedziby zakonów. Sprawdzano, czy nie doszło do wypadku, czy Sylwia nie wpadła do jakiegoś wykopu. Sprawdzono okoliczne budowy, bez rezultatu.... dalej nic.

21 lat nie ma żadnych wieści o tym, co mogło się wydarzyć w ten listopadowy wieczór...
Rodzina dziewczynki zwróciła się do jasnowidzów. Dziesiątki wróżbitów przewinęły się przez dom. Każdy z nich miał inną teorię, ale ani jedno ze wskazanych miejsc nie było prawdziwe.

Hipotezy:

Teorii w tej sprawie było naprawdę nieskończenie wiele, większość z nich została jednak obalona, na przykład ucieczka czy porwanie dla okupu. Jedno jest jednak w stu procentach pewne- mała Sylwia "rozpłynęła się w powietrzu".

Czy dziecko padło ofiarą przemocy seksualnej? Może w Zabrzu w 1999 roku grasował pedofil? Jeśli tak, to czy jest możliwe, że porwał dziewczynę zaledwie 100 metrów od domu? Czy on ją znał, czy ona znała jego, czy doszło do morderstwa, a jeśli tak, to gdzie jest ciało? Pytań jest pełno, odpowiedzi jednak żadnej...
Najczęstszą hipotezą szeptaną na ulicach Zabrza był handel organami. Według niej zabrzankę porwano, by nielegalnie pobrać od niej narządy do przeszczepów. Nie można zapomnieć o tym, że lata 90' to istne eldorado dla przestępców- opieszałe działania organów ścigania, łapówkarstwo i ogólna korupcja w tamtym czasie przyczyniła się do rozkręcania wielu nielegalnych interesów. Tutaj także nasuwa się możliwość porwania dziewczynki w celu handlu żywym towarem. Wiele zamożnych małżeństw, które z różnych powodów nie mogło mieć własnego potomstwa zlecało porwania dzieci lub kupowało je na czarnym rynku stając się "szczęśliwą rodziną" zbudowaną na krzywdzie i cierpieniu innych.

Z wielu okrutnych teorii odnośnie zginięcia 9 latki mam jednak ogromną nadzieję, że ostatnia koncepcja jest prawdziwa i dziewczynka, mimo tęsknoty za starą rodziną, wiedzie spokojne i szczęśliwe życie z przybraną rodziną...


http://poszukiwanieosob.eu/baza-zaginionych/sylwia-iszczylowicz/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rodzina, która zapadła się pod ziemię - zaginięcie rodziny Bogdańskich

Sprawy zaginięć bywają różne – każda jest na swój sposób unikalna – jedna mniej, druga zaś bardziej tajemnicza. Niewielki jest jednak odsete...