Co przynosi ukojenie w cierpieniu rodziców i bliskich dziecka, którzy je stracili?
Najwyższy możliwy wyrok dla sprawców przestępstwa? -Bynajmniej!
Większość rodzin chce po prostu po raz ostatni pożegnać się z nimi, z godnością pochować ich ciała i mieć miejsce, gdzie w chwilach tęsknoty będą mogli się udać by zapalić "światełko" nad straconym dzieckiem...
Od ponad 14 lat walczy o to rodzina Domaradzkich, którzy wciąż nie ustają w poszukiwaniach swojego zaginionego dziecka. Mimo, że prawne konsekwencję zostały surowo wyciągnięte względem sprawców przestępstwa, co z prawem moralnym? Wszak trudno oczekiwać od "potworów" nawet przebłysków moralności, ale wciąż wszyscy mamy nadzieję...
Luty 2006 roku.
6 lutego 2006 roku- okres ferii, mnóstwo śniegu, dzień wyjątkowo mroźny, rozpieszczający dzieci idealną zimową pogodą, dający fantastyczne warunki do beztroskich harców.
Istny raj dla dzieci, które pozbawione są konieczności nawet myślenia o zajęciach szkolnych. Od samego rana sypie biały, puszysty śnieg. Z bloku przy ulicy Kosmonautów w Rybniku wychodzi 8-letni Mateusz Domaradzki, który w planach ma pójście na sanki. Do domu już nigdy nie wraca...
Zrozpaczeni rodzice rozpoczynają poszukiwania. Z początku na własną rękę- przepytują znajomych, sąsiadów, kolegów Mateusza- cisza, nikt nic nie wie. Wieczorem strach się pogłębia, postanawiają zgłosić sprawę na policji. Zaspy śniegu w dzielnicy Paruszowiec przeszukują setki policjantów i strażaków skierowanych tu z całego województwa. W akcji używa się psów i helikoptera z kamerą termowizyjną. Policjanci nie bardzo wiedzą gdzie szukać...
Kilka dni później twarz Mateusza zna cały Rybnik. Na słupach wiszą plakaty z jego zdjęciem.
Kilkanaście dni później w policyjnym areszcie znaleźli się Tomasz Z. i Łukasz N. zatrzymani w związku z zupełnie inną sprawą, a mianowicie molestowania małej, 12-letniej wtedy dziewczynki. Przyciśnięci przez policjantów przyznają się do zabójstwa ośmiolatka. Bez jakichkolwiek przejawów głębszych uczuć opowiadają o tym, że pod pretekstem pokazania dogodniejszego miejsca do zjeżdżania na sankach zwabili Mateusza w ustronne miejsce, wykorzystali seksualnie i pobili, ponieważ chłopiec odgrażał się, że wszystko powie mamie. Opowiadają ze szczegółami, w osobnych pokojach, to samo. Twierdzą, że ciało zakopali i przykryli gałęziami. W zmarzniętą od tygodni ziemię policjanci nie mogą wbić nawet szpadla, mimo to podejrzani wskazują kolejne i kolejne miejsca gdzie mieli zakopać chłopca. Twierdzą, że byli pod wpływem alkoholu, dlatego nie pamiętają lokalizacji ukrytych zwłok. Topnieje śnieg, mimo tego policjanci nie natrafiają na żaden, nawet najmniejszy ślad po Mateuszu...
Mężczyźni kilka razy przyznawali się do popełnionego czynu, jednakże przed sądem w Wodzisławiu Śląskim (Wydział Zamiejscowy Sądu Okręgowego w Gliwicach) wycofali jednak swoje wcześniejsze zeznania i nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Kluczowe dla śledztwa były pierwsze zeznania oskarżonych, podczas których przedstawili zbieżne ze sobą wersje zdarzenia – wyjaśniał nam wtedy Piotr Żak, ówczesny rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
W 2008 roku sąd uznał mężczyzn za winnych – jego zdaniem oskarżeni najpierw zgwałcili 8-letniego Mateusza, a następnie brutalnie pobili i doprowadzili do jego śmierci. Jednakże Sąd Apelacyjny w Katowicach uchylił wyrok, a sprawa wróciła ponownie do Wodzisławia. Ostatecznie Łukasz N. i Tomasz Z. zostali skazani na 25 lat więzienia. Teoretycznie, na wolność wyjdą w 2031 roku.
– Sąd orzekł, że sprawcy działali z tzw. zamiarem ewentualnym, czyli musieli się liczyć z tym, że pobicie i pozostawienie na mrozie może zakończyć się śmiercią dziecka – tłumaczy sędzia Agata Dybek-Zdyń, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Kasacja, która została wniesiona przez skazanych została przez sąd w całości odrzucona. W toku śledztwa okazało się, że obaj mają na koncie już inne przestępstwa seksualne przeciwko nieletnim. Obaj podejrzani są lekko upośledzeni umysłowo.
Można było temu zapobiec?
Dramat, do którego doszło w 2006 roku w rybnickiej dzielnicy Paruszowiec – Piaski, ma swój początek w połowie lat osiemdziesiątych przy ulicy Wolności w Zabrzu. To tu, do specjalnego ośrodka prowadzonego przez siostry boromeuszki, w 1986 roku trafia jeden z późniejszych oprawców ośmioletniego Mateusza – Tomasz Z. Wychowanek ośrodka jeszcze przed ukończeniem 5 lat zostaje zgwałcony przez starszego kolegę. W ośrodku pozostaje jednak do ukończenia 18 lat, w tym czasie sam dokonuje czynności seksualnych na młodszych kolegach. Po zatrzymaniu w sprawie zabójstwa Mateusza w 2006 roku zaczyna opowiadać o swoich przeżyciach z dziecięcych lat, jego zeznania zostają uwiarygodnione na podstawie dotarcia do innych wychowanków, którzy potwierdzają wydarzenia przez niego przytoczone. Tym samym, rusza osobne śledztwo, dając początek wstrząsających jego wynikach. Okazuje się, że w ośrodku do czynności seksualnych dopuszczały się również zakonnice. Dyrektorka ośrodka trafia na dwa lata do więzienia. Przeżycia z dzieciństwa w ośrodku m.in. gwałty, których był świadkiem i uczestnikiem były główną linią obrony Tomasza Z. Kiedy opuścił on ośrodek zamieszkał w Rybniku, gdzie wspólnie ze swoim kuzynem Łukaszem N. przez wiele lat znęcali się seksualnie nad mieszkającymi w okolicy dziećmi.
W styczniu 2017 roku ponownie ruszyły poszukiwania chłopca, wznowiono śledztwo, tereny znów zostały skrupulatnie przeszukane z użyciem najnowszych technologii, niestety nie natrafiono na nawet najmniejszy ślad po Mateuszu...
Natomiast, nigdy nie należy tracić nadziei, dopóki nie ma ciała, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że chłopiec wciąż żyje. Dlatego też, jego wizerunek wciąż figuruje w policyjnej bazie osób zaginionych.
W laboratorium kryminalistycznym śląskiej policji powstała progresja wiekowa Mateusza Domaradzkiego z Rybnika, lat 19. Policyjny grafik wykonał symulację jego wizerunku po upływie 10 lat od zaginięcia, wykorzystując do tego zdjęć rodziny Domeradzkich.
Źródło:
"Polska odwraca oczy" - Justyna Kopińska
"Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie"- Justyna Kopińska
https://
https://tvn24.pl/
https://
Autor: Julia Gotowicz