wtorek, 30 czerwca 2020

Nie wystarczy wyrok ! - Sprawa Mateusza Domaradzkiego


Co przynosi ukojenie w cierpieniu rodziców i bliskich dziecka, którzy je stracili?
Najwyższy możliwy wyrok dla sprawców przestępstwa? -Bynajmniej!

Większość rodzin chce po prostu po raz ostatni pożegnać się z nimi, z godnością pochować ich ciała i mieć miejsce, gdzie w chwilach tęsknoty będą mogli się udać by zapalić "światełko" nad straconym dzieckiem...

Od ponad 14 lat walczy o to rodzina Domaradzkich, którzy wciąż nie ustają w poszukiwaniach swojego zaginionego dziecka. Mimo, że prawne konsekwencję zostały surowo wyciągnięte względem sprawców przestępstwa, co z prawem moralnym? Wszak trudno oczekiwać od "potworów" nawet przebłysków moralności, ale wciąż wszyscy mamy nadzieję...

Luty 2006 roku.

6 lutego 2006 roku- okres ferii, mnóstwo śniegu, dzień wyjątkowo mroźny, rozpieszczający dzieci idealną zimową pogodą, dający fantastyczne warunki do beztroskich harców.
Istny raj dla dzieci, które pozbawione są konieczności nawet myślenia o zajęciach szkolnych. Od samego rana sypie biały, puszysty śnieg. Z bloku przy ulicy Kosmonautów w Rybniku wychodzi 8-letni Mateusz Domaradzki, który w planach ma pójście na sanki. Do domu już nigdy nie wraca...

Zrozpaczeni rodzice rozpoczynają poszukiwania. Z początku na własną rękę- przepytują znajomych, sąsiadów, kolegów Mateusza- cisza, nikt nic nie wie. Wieczorem strach się pogłębia, postanawiają zgłosić sprawę na policji. Zaspy śniegu w dzielnicy Paruszowiec przeszukują setki policjantów i strażaków skierowanych tu z całego województwa. W akcji używa się psów i helikoptera z kamerą termowizyjną. Policjanci nie bardzo wiedzą gdzie szukać...
Kilka dni później twarz Mateusza zna cały Rybnik. Na słupach wiszą plakaty z jego zdjęciem.


Kilkanaście dni później w policyjnym areszcie znaleźli się Tomasz Z. i Łukasz N. zatrzymani w związku z zupełnie inną sprawą, a mianowicie molestowania małej, 12-letniej wtedy dziewczynki. Przyciśnięci przez policjantów przyznają się do zabójstwa ośmiolatka. Bez jakichkolwiek przejawów głębszych uczuć opowiadają o tym, że pod pretekstem pokazania dogodniejszego miejsca do zjeżdżania na sankach zwabili Mateusza w ustronne miejsce, wykorzystali seksualnie i pobili, ponieważ chłopiec odgrażał się, że wszystko powie mamie. Opowiadają ze szczegółami, w osobnych pokojach, to samo. Twierdzą, że ciało zakopali i przykryli gałęziami. W zmarzniętą od tygodni ziemię policjanci nie mogą wbić nawet szpadla, mimo to podejrzani wskazują kolejne i kolejne miejsca gdzie mieli zakopać chłopca. Twierdzą, że byli pod wpływem alkoholu, dlatego nie pamiętają lokalizacji ukrytych zwłok. Topnieje śnieg, mimo tego policjanci nie natrafiają na żaden, nawet najmniejszy ślad po Mateuszu...

Mężczyźni kilka razy przyznawali się do popełnionego czynu, jednakże przed sądem w Wodzisławiu Śląskim (Wydział Zamiejscowy Sądu Okręgowego w Gliwicach) wycofali jednak swoje wcześniejsze zeznania i nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Kluczowe dla śledztwa były pierwsze zeznania oskarżonych, podczas których przedstawili zbieżne ze sobą wersje zdarzenia – wyjaśniał nam wtedy Piotr Żak, ówczesny rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
W 2008 roku sąd uznał mężczyzn za winnych – jego zdaniem oskarżeni najpierw zgwałcili 8-letniego Mateusza, a następnie brutalnie pobili i doprowadzili do jego śmierci. Jednakże Sąd Apelacyjny w Katowicach uchylił wyrok, a sprawa wróciła ponownie do Wodzisławia. Ostatecznie Łukasz N. i Tomasz Z. zostali skazani na 25 lat więzienia. Teoretycznie, na wolność wyjdą w 2031 roku.
– Sąd orzekł, że sprawcy działali z tzw. zamiarem ewentualnym, czyli musieli się liczyć z tym, że pobicie i pozostawienie na mrozie może zakończyć się śmiercią dziecka – tłumaczy sędzia Agata Dybek-Zdyń, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Kasacja, która została wniesiona przez skazanych została przez sąd w całości odrzucona. W toku śledztwa okazało się, że obaj mają na koncie już inne przestępstwa seksualne przeciwko nieletnim. Obaj podejrzani są lekko upośledzeni umysłowo.


Można było temu zapobiec?

Dramat, do którego doszło w 2006 roku w rybnickiej dzielnicy Paruszowiec – Piaski, ma swój początek w połowie lat osiemdziesiątych przy ulicy Wolności w Zabrzu. To tu, do specjalnego ośrodka prowadzonego przez siostry boromeuszki, w 1986 roku trafia jeden z późniejszych oprawców ośmioletniego Mateusza – Tomasz Z. Wychowanek ośrodka jeszcze przed ukończeniem 5 lat zostaje zgwałcony przez starszego kolegę. W ośrodku pozostaje jednak do ukończenia 18 lat, w tym czasie sam dokonuje czynności seksualnych na młodszych kolegach. Po zatrzymaniu w sprawie zabójstwa Mateusza w 2006 roku zaczyna opowiadać o swoich przeżyciach z dziecięcych lat, jego zeznania zostają uwiarygodnione na podstawie dotarcia do innych wychowanków, którzy potwierdzają wydarzenia przez niego przytoczone. Tym samym, rusza osobne śledztwo, dając początek wstrząsających jego wynikach. Okazuje się, że w ośrodku do czynności seksualnych dopuszczały się również zakonnice. Dyrektorka ośrodka trafia na dwa lata do więzienia. Przeżycia z dzieciństwa w ośrodku m.in. gwałty, których był świadkiem i uczestnikiem były główną linią obrony Tomasza Z. Kiedy opuścił on ośrodek zamieszkał w Rybniku, gdzie wspólnie ze swoim kuzynem Łukaszem N. przez wiele lat znęcali się seksualnie nad mieszkającymi w okolicy dziećmi.

W styczniu 2017 roku ponownie ruszyły poszukiwania chłopca, wznowiono śledztwo, tereny znów zostały skrupulatnie przeszukane z użyciem najnowszych technologii, niestety nie natrafiono na nawet najmniejszy ślad po Mateuszu...

Natomiast, nigdy nie należy tracić nadziei, dopóki nie ma ciała, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że chłopiec wciąż żyje. Dlatego też, jego wizerunek wciąż figuruje w policyjnej bazie osób zaginionych.
W laboratorium kryminalistycznym śląskiej policji powstała progresja wiekowa Mateusza Domaradzkiego z Rybnika, lat 19. Policyjny grafik wykonał symulację jego wizerunku po upływie 10 lat od zaginięcia, wykorzystując do tego zdjęć rodziny Domeradzkich.

Źródło:

"Polska odwraca oczy" - Justyna Kopińska
"Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie"- Justyna Kopińska

https://dziennikzachodni.pl/8letni-mateusz-domaradzki-z-rybnika-wyszedl-na-sanki-i-nie-wrocil-ruszaja-poszukiwania/ar/11650286
https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/uzna-pani-smierc-syna-pomniczek-postawi,36,844
https://rybnik.dlawas.info/wiadomosci/mija-13-lat-od-zaginiecia-mateusza/cid,10754,a

Autor: Julia Gotowicz

piątek, 19 czerwca 2020

POLSKIE ARCHIWUM X PONOWNIE W AKCJI- ZAGINIONA JOANNA MATJASZEK.

 Na przełomie kilku ostatnich miesięcy mam nieodparte wrażenie, ze w „naszym” świecie- świecie zrzeszającym osoby zainteresowane tematyką zaginięć, na każdym kroku słychać o jakimś przełomie w sprawie, zazwyczaj starej sprawie. Zaczęło się od Moniki Bielawskiej, później  znaleziono szczątki oraz sweter należące najprawdopodobniej do Łukasza Sasa i Andrzeja Ziemniaka. W wodzie odkryto ciało zaginionej 24 lata temu Joanny Gibner, mówi się także o nowych  tropach  w sprawie Iwony Wieczorek. Zastanawiam się co przyczyniło się do tylu aż momentów zwrotnych w tych zaginięciach? Analizując ten wątek doszłam do wniosku, że w każdym z tych przypadków sukces miał innego „ojca” i dlatego też, wydaje mi się, że właśnie ta rywalizacja napędza grupy poszukiwawcze. Oczywiście, pozytywnie napędza i jak widać efekty tego są zadowalające. Od dawna wiadomo było, że w większości tych zaginięć nie mogliśmy liczyć na szczęśliwy finał (może pozytywny okażę się u  Moniki? – trzymam kciuki!), natomiast ważne jest to, żeby każda z zaginionych osób odnalazła się bez względu na wynik poszukiwań.

 Aktualnie, policjanci z krakowskiego Archiwum X pod nadzorem prokuratora przy wsparciu policyjnego oddziału prewencji oraz straży pożarnej badają nowe tropy w sprawie zaginięcia Joanny Matjaszek z 2000 roku. W związku z tym, zapraszam do zapoznania się ze szczegółami tej sprawy.


W roku 2020, 18 letnia Joanna powoli wkraczała w dorosłe życie. Przed sobą miała tak wiele możliwości, tak wiele do zobaczenia, zupełnie nowe wyzwania i doświadczenia. Całe dotychczasowe życie dziewczyny kształtowało się w dobrych barwach. Mieszkała w Brzesku, uczęszczała do liceum w Wojniczu, do klasy maturalnej. Lada moment miała napisać egzamin dojrzałości, który miał otworzyć zupełnie nowe drogi w jej młodym życiu. Jak każda dziewczyna w jej wieku, cieszyła się ogromnie  nadchodzącą studniówką, przygotowania szły pełną parą. Asia zakupiła już nawet kreację na tę okazję- sukienkę oraz buty. Prawie wszystko było już gotowe... Dziewczyna zaczęła spotykać się z 20 letnim Przemysławem W. z pobliskiej miejscowości Niwka, wkrótce potem zostali parą. 

3 listopada 2000 r. chłopak zorganizował u siebie w domu imprezę z okazji swoich urodzin. Nastolatka poinformował swoich rodziców, że po szkole pojedzie do niego i wróci wieczorem. Zaplanowała nawet podróż powrotną. Według jej słów miała wrócić autobusem z Niwki do Tarnowa, a następnie busem lub pociągiem do domu w Brzesku. Joasia już nigdy jednak nie dotarła do domu. Rodzice przez całą noc z 3 na 4 listopada 2000 roku obdzwaniali szpitale, pogotowia, znajomych dziewczyny na marne...

Po wielu nieudanych  próbach ustalenia miejsca pobytu nastolatki jej mama zawiadomiła policję. Funkcjonariusz, który odebrał telefon, nie tylko nie zareagował, ale nawet nie odnotował zgłoszenia. Sprawa ruszyła dopiero 7 miesięcy później.Mundurowi twierdzili, że dziewczyna była już wtedy osobą pełnoletnią, więc nie mieli wystarczających przesłanek, by uznać ją od razu za zaginioną.

Mundurowym udało się ustalić, że dziewczyna poszła około godziny 20 na przystanek, z którego miał odjechać jej autobus, towarzyszył jej wtedy Przemysław W., sytuację tą potwierdziła ekspedientka pobliskiego sklepu. Kobieta kończyła wówczas swoją zmianę, natomiast nie widziała czy Joasia wsiadła do pojazdu. Przesłuchany został również kierowca autobusu, jednakże po takim czasie mężczyzna nie był w stanie stwierdzić czy zabierał kogoś tamtego dnia z zatoczki w miejscowości Niwka.

Z zeznań świadków wynika, że para miała w zwyczaju dość regularnie się kłócić. Wynikało to głównie z trudnego charakteru Przemysława, który bywał agresywny, wulgarny i zaborczy. Policjanci znaleźli list napisany do niego 30 października 2000 r.(kilka dni przed zaginięciem) przez Asię, w którym ta przeprasza go za swoje zachowanie. Z treści listu wynika, że nastolatka kupiła sobie nową kurtkę, zamiast przeznaczyć pieniądze na nowe głośniki do samochodu Przemysława W. Na wspomnianej imprezie urodzinowej też miało dojść do sprzeczki między Joanną i jej chłopakiem. Przemysław W. w jednym z przesłuchań przyznał nawet, że zapakował ją wtedy do samochodu i wywiózł do lasu. Później wycofał się z tych słów i zaprzeczał, by miał związek z zaginięciem swojej dziewczyny. Policja zorganizowała poszukiwania ciała w okolicznych lasach, ale bez skutku.

Z braku jakichkolwiek poszlak już we wrześniu 2001 roku sprawa została umorzona. Później śledztwo wznawiano, ale bez żadnych rezultatów. W 2007 roku ostatecznie ją zamknięto. Nowe dowody zaczęły się pojawiać w związku z coraz większą agresją Przemysława W.

Niedługo po zaginięciu Joasi, Przemysław W. zaczął się spotykać z innymi kobietami. Wobec każdej z nich stosował agresję- bił, poniżał, zastraszał, gryzł. Jednej z kobiet zaczął grozić, zgwałcił oraz dotkliwie pobił, mówić, że zabije ją "tak, jak tamtą szmatę i zakopie koło niej". Sugerował jej, że chodzi o zaginioną Joannę. Po tych słowach kobieta postanowiła zeznawać w sądzie przeciwko agresorowi. Dzięki tym zeznaniom Przemysław W. został skazany na 7,5 roku więzienia. Oskarżony, podczas przesłuchań zaczął sam z siebie wracać do sprawy Joanny Matjaszek. Twierdził, że została zamordowana, a jej ciało nigdy nie zostanie odnalezione. Swojemu koledze miał przed laty powiedzieć, że ciało porąbał i zakopał w kilku różnych miejscach. Niestety, dowody były tylko poszlakowe i karę więzienia mężczyzna odbywał tylko za pobicie i gwałt.

W 2007 roku pod Tarnowem znaleziono ubranie podobne do tego, które w dniu zaginięcia miała na sobie Joanna Matjaszek. Przeprowadzona ekspertyza nie była jednak w stanie ze stu procentową pewnością stwierdzić, że to ubrania dziewczyny, choć jest tego bardzo wysoko prawdopodobne.


Ponieważ niedawno pojawiły się nowe, istotne informacje, zdecydowano aby 16 czerwca br., jak też w kolejnych dniach w miejscowości Niwka koło Tarnowa przeprowadzić czynności poszukiwawcze. Z nieoficjalnych informacji wynika, iż zatrzymana została przez policję kobieta, mieszkanka okolic Tarnowa, którą podejrzewa się o składanie fałszywych zeznań, które utrudniły śledztwo w sprawie prawdopodobnego zabójstwa Joanny Matjaszek. Według portalu wspomniana kobieta należy do rodziny Przemysława W. Możliwe są kolejne zatrzymania w związku z zaginięciem siedemnastolatki.


Aktualnie poszukiwania na wyznaczonym terenie zakończyły się nie wnosząc nic nowego do sprawy.  Nie zmienia to jednak faktu, że działania te mogą przynieść oczekiwane rezultaty. W świetle tylu przełomów w wieloletnich sprawach jestem pełna nadziei, że odpowiedzialni za zaginięcie dziewczyny poniosą tego prawne konsekwencję.


Rodzina, która zapadła się pod ziemię - zaginięcie rodziny Bogdańskich

Sprawy zaginięć bywają różne – każda jest na swój sposób unikalna – jedna mniej, druga zaś bardziej tajemnicza. Niewielki jest jednak odsete...