Często pisząc artykuły, czy czytając o najbardziej brutalnych sprawach kryminalnych zastanawiam się gdzie jest granica okrucieństwa? Czy ona w ogóle istnieje?
O sprawie, którą postanowiłam Wam dzisiaj przedstawić czytałam już dawno, dawno temu, ale od tamtej pory towarzyszą mi skrajne i bardzo silne emocje związane z tą sprawą, za każdym razem moja wyobraźnia niezamierzenie kształtuję w głowie wydarzenia, okrutne wydarzenia o których naprawdę ciężko jest zapomnieć. Z całą pewnością jestem w stanie stwierdzić, że jest to jedna z najbrutalniejszych zbrodni z jaką się zapoznałam.
Wiele aspektów tej sprawy wpływa na poziom negatywnych emocji jakie niezaprzeczalnie wywołuje u czytelnika- sama nie wiem, który najbardziej. Może to, że życia pozbawiony zostaje maleńki chłopiec? Albo to, że przez PÓŁ SWOJEGO ŻYCIA jest brutalnie torturowany? A może jednak przez to, że maleńkie ciałko zostało porzucone przez oprawców pod płotem, niczym nic nie warty śmieć? Lub z powodu niezwykle długiego śledztwa i niemożności ustalenia tożsamości chłopca, który po tym co przeżył nie dostał nawet imienia?!
Ale od początku...
2 listopada 1990 roku, około godziny 8:30 w zamożnej dzielnicy La Gorce w Miami Beach dwóch robotników pracujących regularnie na tym terenie dokonuje przerażającego odkrycia. Pod płotem jednej z posiadłości, pośród liści i kęp trawy zauważają ciało dziecka, maleńkiego dziecka ubranego jedynie w brudnego pampersa i koszulkę z grafiką lizaków. Pielucha w jakiej odnaleziono malca znajdowała się na jego ciele tak długo, że zupełnie przykleiła się do jego zmaltretowanego ciała. Już na pierwszy rzut oka było widać rany, siniaki, krwiaki oraz przypalenia po papierosie na całym ciele dziecka.
Szokująca prawda- sekcja zwłok.
Znalezione ciałko to 3 letni chłopiec, który ważył zaledwie 8 kg, to aż 6 kg niedowagi jak na jego wiek. Podczas sekcji ustalono, że zmarł on około 24 godziny przed odnalezieniem ciała. Badanie ujawniło także, że bez wątpienia przeszedł on istne PIEKŁO . Nie tylko siniaki przodowały na całym zmaltretowanym chłopcu, ale znacznie więcej ran… Dziecko miało połamane kości, na lewym poliku widniały ślady po przypaleniu od papierosa. Ponadto, miał połamane zęby, na jego malutkim ciałku pojawiły się także odleżyny. Za przyczynę śmierci uznano złamanie czaszki tępym narzędziem, którym później okazał się kij baseballowy. Lekarz stwierdził jednak, że ze względu na wielomiesięczne tortury i ich ogromną częstotliwość, chłopiec i tak by zmarł w wyniku zadanych mu obrażeń. Sprawa Baby Lollipops została okrzyknięta najbrutalniejszym przypadkiem znęcania się nad dzieckiem i tego typu morderstwa w Miami, a sama jestem skłonna stwierdzić, ze nawet na całym świecie. Ciężko było znaleźć sprawcę tego bestialskiego czynu. Policja robiła, co mogła, aby ustalić tożsamość chłopca. Nagłaśniali sprawę w lokalnych mediach i chodzili od drzwi do drzwi, aby uzyskać więcej informacji o dziecku. Przebadano wiele tropów, a śledztwo obserwowała cała Floryda. Media nazywały mordercę chłopca „bestią”. Spekulowano, że chłopiec padł ofiarą jakiegoś kultu satanistycznego lub brutalnego pedofila grasującego w bogatej dzielnicy. Ze względu na ogrom obrażeń zdjęcia chłopca nie mogły zostać upublicznione. Do czasu, aż pojawiła się możliwość wykonania komputerowej rekonstrukcji twarzy dziecka. To zmieniło wszystko…
„Matka” Lazaro i jego jakże krótkie „życie”
Ana Maria Cardona urodziła się w ubogiej rodzinie mieszkającej w Hawanie na Kubie. Dziewczyna została zgwałcona w wieku 10 lat i jako nastolatka miała na koncie już kilka prób samobójczych. W wieku 16 lat regularnie zażywała narkotyki, piła i prostytuowała się. Do Stanów Zjednoczonych przyjechała w 1980 roku. Chłopiec był dzieckiem z poprzedniego związku Cardony z dilerem narkotyków- Fidelem Figueroa- który utrzymywał Anę i jej dzieci. Prowadzili życie bardzo dostatnie i na wysokim poziomie. Mieszkali w apartamencie na ostatnim piętrze, mieli pokojówkę i jeździli drogimi samochodami. Ana zaszła z nim w ciążę. Sielanka skończyła się w sierpniu 1987 roku, gdy Fidel został zastrzelony przez lokalny gang narkotykowy. Ana odziedziczyła 100 tys. dolarów, które szybko wydała na narkotyki, alkohol i imprezy. Dzieci w tym czasie przez całe tygodnie mieszkały z opiekunkami, co jakiś czas zabierała je też opieka społeczna. Gdy już sprzedała wszystko, co mogła, Ana została eksmitowana z apartamentu i znów wylądowała z dziećmi na ulicy. Lazaro miał wtedy zaledwie 18 miesięcy.
W marcu 1989 roku Ana poznała w klubie nocnym Olivię Gonzalez. Kobiety wkrótce zostały parą i zamieszkały razem.
Chłopiec, jako 3 latek mieszkał wraz z matką Aną oraz jej partnerką i dwójką starszego rodzeństwa w St. Cloud na Florydzie. Kobiety były imigrantkami, które trafiły na ulicę, gdzie wpadły w różnego rodzaju nałogi w tym narkomanię. Trudniąc się prostytucją stworzyły lezbijski związek wspólnie wychowując troje dzieci. Ana i Olivia mieszkały w różnych podejrzanych miejscach, często się przeprowadzając. Podczas gdy Olivia była w pracy, a dwójka starszych dzieci w szkole, Ana zostawała sama w domu z chłopcem.
Kto był potworem?
Podczas trwającego śledztwa, było od początku jasne, że Ana lub Olivia stoją za morderstwem oraz okrucieństwem jakiego Lazaro doznał w swoim krótkim życiu. A może obie były winne i wspólnie znęcały się nad 3 latkiem?
Wszyscy byli niemal pewni, że kobieta ze swoją kochanką zabiły chłopca. Oczywiście, prokuratura chciała doprowadzić do tego, aby osoby odpowiedzialne za tortury i śmierć chłopca, zostały ukarane. Z tego też powodu zaproponowali Olivii układ: w zamian za zeznania przeciwko Anie dostanie wyrok 40 lat pozbawienia wolności za torturowanie dziecka i morderstwo drugiego stopnia. W przeciwnym razie groziła jej nawet kara śmierci.. Tym samym kobieta stała się głównym świadkiem.
Olivia podczas przesłuchania zeznała, że Lazaro zawsze był zamykany z sypialni, łazience, szafie lub przywiązywany do łóżka. Gdy się poruszył lub zapłakał, Ana biła go i dusiła. Prawie nigdy go nie karmiono, nie kąpano ani nie przewijano. Używały taśmy pakowej, aby móc nie zmieniać pieluchy przez kilka dni. Te zeznania były wprost nieprawdopodobne i zapewne ciężko by było w to uwierzyć gdyby nie wyniki sekcji zwłok i… uwaga! Zeznania sąsiadów i przyjaciół zabójczej pary. Ten oto aspekt sprawia, że naprawdę łzy się cisną do oczu. Czemu nikt nie pomógł temu chłopcu?! Czemu nikt nie zareagował?! Naprawdę nie wiem ... Mam jedynie cichą nadzieję, że karma wraca i jest wyjątkowo surowa.
Ana nie przyznała się do winy. Twierdziła, że to Olivia znęcała się nad malcem i uderzyła go w głowę kijem. Ana miała godzić się na to, aby mieć gdzie mieszkać z dziećmi i zabijała wyrzuty sumienia narkotykami. Kobiety nawzajem zrzucały na siebie winę.
Wyrok
Ostatecznie po wielu bataliach słownych i licznych oskarżeń pomiędzy partnerkami, Ana została uznana za winną zabójstwa pierwszego stopnia i skazana na śmierć na krześle elektrycznym. Stała się pierwszą kobietą w celi śmierci w historii Florydy.
W 2002 roku sprawę na nowo otwarto, gdyż odkryto, że nie wszystkie dowody zostały wzięte pod uwagę. Okazało się bowiem, że podczas jednego z licznych przesłuchań Olivia przyznała, ze to ona zadała chłopcu śmiertelny cios. Nie wiadomo z jakich przyczyn policja ukryła ten ważny fakt, natomiast to odkrycie ruszyło proces na nowo a Ana opuściła celę śmierci, lecz nie na długo. Wyrok Any unieważniono, jednak w 2011 roku ponownie skazano ją na śmierć!
W 2016 roku Sąd Najwyższy ponownie unieważnił wyrok i ruszył kolejny, trzeci proces w tej sprawie. Tym razem również powołano się na niezgodności w zeznaniach Olivii. Dodatkowo odnaleziono opiekunkę, która przyznała się do zabójstwa Lazara. Kobieta nie znała jednak szczegółów stanu, w którym był chłopiec i jej zeznania nie zostały uznane za wiarygodne. Przesłuchano również współwięźniarki Olivii, którym miała przyznać się, że na równi z Aną torturowała chłopca i to ona zadała śmiertelny cios.
Ostatecznie w 2017 roku Ana znów została uznana za winną. Jej wyrok zmieniono jednak z kary śmierci na dożywotnie pozbawienie wolności. Olivię wypuszczono z więzienia w 2008 roku.
Matka chłopca nigdy nie przyznała
się do winy…
Długo myślałam nad zakończeniem artykułu, ale zbyt trudno znaleźć stosowne słowa aby skomentować cierpienie tego małego, 3 letniego dziecka. Mam jedynie ogromną nadzieję, że sprawy takie jak ta nauczą ludzi, aby REAGOWALI na krzywdę dzieci i nie byli na nią obojętni. Może gdyby sąsiedzi i przyjaciele skazanych kobiet odpowiednio się zachowali chłopiec miałby szansę na szczęśliwe życie? Może...
’Śpij Aniołku, śpij...
Już noc-
niech sen cię zmorzy,
światełko gdzieś się tli
już czujesz dotyk boży.
Aniołów twych modlitwy mów
wpisane w gwiazdy dziś,
przed snem paciorek zmów-
czy już słodziutko śpisz?
Niech głaszczą cię aniele łzy
wodą są od Boga
-niech dobre śnią się sny
niech zniknie twoja trwoga.
Śpij Aniołku śpij... ’
Julia Gotowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz